Emerytura po polsku – czyli jak działa nasz system?
Każdy, kto kiedykolwiek zastanawiał się nad swoją przyszłością finansową, słyszał o tym, jak działa system emerytalny w Polsce. Jest to tzw. system zdefiniowanej składki – czyli im więcej odprowadzimy do ZUS w trakcie życia zawodowego, tym więcej możemy otrzymać na emeryturze. Tyle teorii. W praktyce system ten okazuje się bardziej skomplikowany – i jak się okazuje, nie do końca szczelny.
Wszystko zaczyna się od regularnych składek – prawie 20% naszej pensji trafia co miesiąc do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Tam pieniądze są zapisywane na indywidualnym koncie i waloryzowane, czyli „powiększane” zgodnie z inflacją i innymi wskaźnikami. Gdy nadchodzi moment przejścia na emeryturę, zgromadzony kapitał jest dzielony przez przewidywaną długość życia – i voila! Z tego wzoru wychodzi nam comiesięczne świadczenie.
Niby sprawiedliwie, a jednak nie do końca
Na papierze wygląda to uczciwie. Kto pracował więcej i dłużej, ten ma więcej na starość. Ale życie pisze własne scenariusze, a jak pokazuje rzeczywistość, nie zawsze system działa tak, jak byśmy tego oczekiwali. Niedawno media ujawniły lukę w przepisach, która może sprawić, że niektóre kobiety – zupełnie legalnie – otrzymają emeryturę znacznie wyższą niż powinny. Co więcej, koszt tej „premii” pokryją wszyscy podatnicy.
Podwójna emerytura? Tak, ale tylko dla wybranych
Wyobraź sobie, że masz 60 lat. Pracowałaś przez całe życie, odprowadzałaś składki, przyszedł czas na zasłużony odpoczynek – przechodzisz na emeryturę. ZUS oblicza Twoje świadczenie i zaczynasz je regularnie otrzymywać. Wszystko zgodnie z zasadami.
Ale… mija pięć lat. Kończysz 65 lat. I nagle system działa tak, jakbyś nigdy nie przeszła wcześniej na emeryturę. ZUS ponownie waloryzuje Twoje środki i przelicza świadczenie – tym razem według innej tabeli dalszego trwania życia. Co ciekawe, nie bierze przy tym pod uwagę faktu, że od pięciu lat już te pieniądze pobierasz. Efekt? Nowa, znacznie wyższa emerytura. Czasem nawet o kilkadziesiąt procent większa.
O co chodzi z tą luką?
To nie żaden trik, ani nie sprytna sztuczka księgowa. To po prostu błąd w przepisach. Odkryli go badacze z Politechniki Warszawskiej i Instytutu Nauk Prawnych PAN. Zgodnie z ich analizą, kobieta w Polsce może „skorzystać” z tego mechanizmu i otrzymać drugie – lepsze – wyliczenie emerytury w wieku 65 lat.
Co ciekawe, mężczyznom ten przywilej nie przysługuje. Dlaczego? Bo ich wiek emerytalny to właśnie 65 lat, więc przeliczanie świadczenia w tym wieku jest ich jedynym. Kobiety natomiast mają ustawowy wiek emerytalny niższy – 60 lat – i to otwiera drogę do tego podwójnego przeliczenia.
Jak to wygląda w praktyce? Historia mojej sąsiadki
Pamiętam rozmowę z panią Marią, moją sąsiadką z parteru. Zawsze była pracowita, całe życie przepracowała jako księgowa. Przeszła na emeryturę w wieku 60 lat, ale pięć lat później – kiedy przyszło zawiadomienie z ZUS-u o ponownym przeliczeniu – nie mogła uwierzyć. Jej świadczenie wzrosło o ponad 800 zł miesięcznie. Dla niej to była ogromna różnica. Nagle mogła pozwolić sobie na nową pralkę, regularne zakupy w aptece i raz w roku – wyjazd do wnuków w Niemczech.
Ale z drugiej strony – zapytała mnie wtedy: „To chyba niesprawiedliwe, prawda? Moja koleżanka Basia, która pracowała dłużej, dostaje mniej”.
Kto za to zapłaci?
Nie ma nic za darmo. Skoro ZUS wypłaca wyższe świadczenia, to ktoś musi za to zapłacić. I tym „ktosiem” jesteśmy my wszyscy – podatnicy. Każda złotówka wydana ponad to, co przewidywały pierwotne założenia systemu, zwiększa zadłużenie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. A to z kolei prowadzi do konieczności dokładania środków z budżetu państwa – czyli z naszych podatków.
Eksperci szacują, że jeśli luka nie zostanie zamknięta, koszt dla budżetu może sięgnąć miliardów złotych w ciągu kilku najbliższych lat. A liczba kobiet, które osiągają wiek 65 lat, rośnie z roku na rok. System robi się coraz mniej wydolny.
Czy to się opłaca? Perspektywa indywidualna kontra systemowa
Z punktu widzenia pojedynczej kobiety – jak najbardziej się opłaca. Skoro prawo pozwala na ponowne przeliczenie i daje większe pieniądze, trudno się dziwić, że z tego korzystają. Ale z perspektywy państwa i społeczeństwa – to bomba z opóźnionym zapłonem. Jeśli politycy szybko nie zareagują, luka ta może zachwiać całą równowagą systemu emerytalnego.
Co można zrobić?
Przede wszystkim – trzeba naprawić przepisy. ZUS powinien uwzględniać fakt, że ktoś już pobierał świadczenia przez kilka lat. Nowe przeliczenie powinno dotyczyć wyłącznie tych, którzy faktycznie kontynuowali pracę do 65. roku życia. Tylko wtedy system będzie sprawiedliwy i zrównoważony.
Po drugie – potrzebujemy większej przejrzystości w komunikacji ze strony ZUS. Wielu seniorów nie ma pojęcia o tym, że takie przeliczenie w ogóle istnieje. Inni nie wiedzą, czy się kwalifikują, jak złożyć wniosek, kiedy, gdzie i czy to się w ogóle opłaca.
Wnioski na przyszłość – na co uważać?
Dla młodszych pokoleń ta historia to ważna lekcja. Systemy emerytalne nie są idealne. Trzeba myśleć o swojej przyszłości wcześniej – inwestować, oszczędzać, dywersyfikować źródła dochodu. Nie można liczyć wyłącznie na to, że „państwo da”.
Z drugiej strony – jeśli już jesteś blisko wieku emerytalnego, warto znać swoje prawa i możliwości. Może właśnie Ty – lub ktoś z Twojej rodziny – możecie legalnie skorzystać z przeliczenia, które realnie poprawi domowy budżet.
Na zakończenie – świadomość to klucz
Ukryta luka w systemie emerytalnym to przykład na to, jak bardzo skomplikowany i niedoskonały potrafi być aparat państwowy. Ale to też dowód na to, że warto być świadomym swoich praw, znać mechanizmy działania systemów i nie bać się pytać, analizować, szukać informacji.
Bo choć nie da się całkowicie uciec od niepewności związanej z emeryturą, to możemy przynajmniej lepiej się do niej przygotować – i zadbać, żeby na starość nie musieć wybierać między opłaceniem rachunków a zakupem leków.