NIE ŻYJE ANDRZEJ JERZYK. PORUSZAJĄCA STRATA W ŚWIECIE POLSKIEGO BLUESA

Smutna wiadomość w Wielki Piątek. Odszedł człowiek, który kochał muzykę

18 kwietnia 2025 roku, w noc poprzedzającą Wielki Piątek, przyszła wiadomość, która poruszyła nie tylko środowisko dziennikarskie, ale przede wszystkim serca fanów muzyki w całej Polsce. W wieku 70 lat zmarł Andrzej Jerzyk – dziennikarz, konferansjer, radiowiec, a przede wszystkim wielka postać polskiego bluesa. Rodzina przekazała informację o jego śmierci za pośrednictwem mediów społecznościowych, pisząc krótko, ale niezwykle wzruszająco: „Z wielkim smutkiem informujemy, że dzisiaj w nocy odszedł od nas Andrzej, kochający mąż i tata.”

Dla jednych był głosem wieczoru, dla innych przewodnikiem po emocjonalnym świecie muzyki. Ale dla wszystkich był człowiekiem, który autentycznie kochał to, co robił. I w tym tkwiła jego wyjątkowość.

Radiowy mistrz klimatu – „Okolice Bluesa” jak opowieść przy kominku

Każdy, kto choć raz trafił na audycję „Okolice Bluesa” w Radiu CENTRUM w Kaliszu, wie, o czym mówię. To nie był zwykły program radiowy, to było doświadczenie. Andrzej nie tylko puszczał muzykę – on o niej opowiadał. Z pasją, spokojem i ogromną wiedzą. Tworzył z audycji mały świat, w którym słuchacz miał wrażenie, że siedzi z nim przy kominku, z kubkiem herbaty, słuchając historii prosto z serca Delty Missisipi.

Przez prawie trzy dekady w każdy poniedziałek wieczorem tysiące ludzi zasiadało przy radioodbiornikach, by dać się porwać dźwiękom i słowom. Sam pamiętam, jak mój tata ustawiał zegarek, żeby nie przegapić audycji. To był jego rytuał – dźwięki gitary, charakterystyczny głos Jerzyka i spokój po całym dniu pracy.

Człowiek orkiestra – nie tylko mikrofon, ale też scena

Andrzej Jerzyk nie był tylko głosem zza mikrofonu. Jego obecność można było poczuć także podczas koncertów i festiwali. Przez lata współpracował z niezliczonymi artystami i organizatorami wydarzeń muzycznych, a jego konferansjerka była klasą samą w sobie. Miał talent do budowania atmosfery, która łączyła ludzi niezależnie od wieku czy muzycznych gustów.

Był tam, gdzie działo się coś ważnego – na scenach, za kulisami, przy stoiskach z płytami. Zawsze uśmiechnięty, zawsze z mikrofonem w ręku i gotowy, by opowiedzieć kolejną historię. Dla artystów był wsparciem, dla fanów – autorytetem, dla radia – legendą.

Głos, który zostanie z nami na zawsze

Śmierć Andrzeja Jerzyka to ogromna strata. Ale paradoksalnie, to też moment, w którym jeszcze mocniej słychać echo jego głosu. W sieci krążą nagrania jego audycji, wspomnienia fanów i muzyków, zdjęcia z koncertów. Internet zapełnił się ciepłymi słowami, które łączyły jedno przesłanie: to był człowiek z duszą. Z duszą przepełnioną dźwiękami, emocjami i bezgranicznym oddaniem muzyce.

Pamiętam, jak jeden z jego słuchaczy napisał kiedyś, że „gdy słucha Andrzeja, to czuje się, jakby ktoś głaskał go po duszy”. W tych słowach jest coś niezwykle prawdziwego. Jerzyk potrafił mówić o muzyce w sposób, który trafiał do serca, nie tylko do ucha.

Blues był dla niego czymś więcej niż gatunkiem muzycznym

Dla Jerzyka blues to nie była tylko muzyka. To była filozofia życia. Opowieść o smutkach i radościach, tęsknocie i nadziei. I właśnie tak traktował swoje audycje – jak przekazywanie emocji, które każdy mógł odnaleźć w sobie. To nie przypadek, że „Okolice Bluesa” tak długo przyciągały słuchaczy. Bo choć świat się zmieniał, a radio przechodziło metamorfozy, emocje, które przekazywał Andrzej, były ponadczasowe.

Jego audycje pokazywały, że blues to nie tylko dźwięk – to sposób patrzenia na świat. I to właśnie przekazywał – bez nachalności, bez moralizowania. Zawsze z szacunkiem dla muzyki i dla odbiorcy.

Dla rodziny był nie tylko dziennikarzem – był po prostu Andrzejem

Choć większość znała go z radia, koncertów i imprez muzycznych, najbliżsi znali go jako ciepłego męża i ojca. Informację o jego śmierci przekazała rodzina, nie podając szczegółów, ale z wyczuwalną troską i smutkiem. W ich słowach było wszystko: wdzięczność, żal, miłość.

Nie znam ich osobiście, ale jako słuchacz i ktoś, kto wielokrotnie czerpał radość z jego pracy, czuję potrzebę wyrażenia wdzięczności. Bo takich ludzi jak Andrzej Jerzyk się nie zapomina. Oni zostają z nami – w muzyce, we wspomnieniach, w emocjach.

Muzyka gra dalej, ale coś się zmieniło na zawsze

Choć Andrzeja już z nami nie ma, jego duch pozostanie obecny. W każdej gitarowej solówce, w każdej opowieści o początkach bluesa, w każdym wspomnieniu słuchacza, który przez lata traktował jego głos jak towarzysza poniedziałkowych wieczorów.

To właśnie taka historia pokazuje, jak wielki wpływ może mieć jedno życie. Jak wielka jest moc słowa i pasji. Andrzej Jerzyk nie był celebrytą. Nie gościł w plotkarskich magazynach. Ale jego obecność była realna, autentyczna, głęboka. I to jest coś, co zostanie na zawsze.


Niech ten tekst będzie formą podziękowania. Za każdy poniedziałek spędzony z bluesem. Za każdą historię opowiedzianą z pasją. Za każdy wieczór, który dzięki Tobie, Andrzeju, był po prostu lepszy. Spoczywaj w pokoju. A my… nadal będziemy słuchać.

Dodaj komentarz

POLSKA TUTAJ
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.