ROZWALAJĄ WĄTROBĘ I JELITA. SUPLEMENTY, KTÓRE ŁYKAJĄ MILIONY POLAKÓW

Łykanie na wszelki wypadek – polska rzeczywistość

W Polsce trwa moda na zdrowie – na talerzach coraz częściej pojawiają się warzywa, na siłowniach nie ma gdzie zaparkować, a półki apteczne uginają się od kolorowych opakowań z napisem „suplement diety”. W teorii ma być zdrowiej. W praktyce… bywa zupełnie odwrotnie.

Według danych z „Narodowego Testu Żywienia Polaków 2024”, aż 6 na 10 osób regularnie przyjmuje suplementy. Multiwitaminy, magnez, witamina D, preparaty na odchudzanie, trawienie, odporność, koncentrację, piękne włosy, skórę, paznokcie… Lista jest długa, a każda tabletka ma obietnicę – „będziesz zdrowszy”. Ale czy na pewno?

Suplement to nie cudowna pigułka – czym tak naprawdę są te preparaty?

Zgodnie z prawem, suplement diety to nie lek. To produkt spożywczy, który ma tylko uzupełniać dietę, a nie leczyć. Problem w tym, że większość konsumentów nie czyta drobnego druku. Wierzymy reklamom, które sugerują, że dzięki magicznej kapsułce nie zachorujemy zimą albo zrzucimy 10 kilogramów w miesiąc.

Na rynku znajdziemy suplementy w każdej formie: kapsułki, tabletki musujące, proszki, krople… Nie brakuje też smakowych gum do żucia z witaminami. Tylko czy to wszystko naprawdę jest nam potrzebne?

Przypadek z życia: babcia Danusia i „witamina na wszystko”

Moja babcia, Danusia, miała bardzo dobre intencje. Gdy zaczęła oglądać reklamy w telewizji śniadaniowej, szybko przekonała się, że nie może żyć bez suplementu z magnezem, witaminy A na wzrok, wapnia na kości i zestawu multiwitamin „dla seniorów”. Zaczęła łykać wszystko codziennie. Gdy zaczęły się bóle brzucha i zawroty głowy, pojechaliśmy do lekarza. Diagnoza? Przeciążenie wątroby, rozregulowane jelita, zaburzona gospodarka elektrolitowa. Wystarczyło odstawić suplementy – objawy zniknęły w kilka dni.

To nie odosobniony przypadek. Takich historii są tysiące.

Przesyt składników – cichy wróg naszego organizmu

Często wydaje nam się, że „im więcej, tym lepiej”. Ale w suplementach to droga donikąd. Witaminy i minerały to mikroskładniki – nasz organizm potrzebuje ich bardzo mało. Przekroczenie bezpiecznej dawki może wyrządzić więcej szkody niż pożytku.

Nadmiar witaminy A może prowadzić do suchości skóry, nudności, bólu głowy, a nawet uszkodzenia wątroby. Jest szczególnie niebezpieczna dla kobiet w ciąży – może powodować wady rozwojowe u płodu. Miedź w nadmiarze? Grozi poważnymi chorobami wątroby. Zbyt dużo żelaza? To ryzyko hemochromatozy – czyli toksycznego odkładania żelaza w narządach.

Najgorsze jest to, że objawy przedawkowania są często mylone z zupełnie innymi dolegliwościami: zmęczenie, rozdrażnienie, biegunka, wzdęcia, zawroty głowy – kto pomyślałby, że to efekt witaminy?

Multiwitaminy – pomoc czy marketingowy trik?

Wydają się świetnym rozwiązaniem: jedna tabletka dziennie i mamy komplet składników odżywczych. Tyle że nasz organizm nie działa jak magazyn z półkami. Nie przyswajamy wszystkiego jednocześnie. Niektóre składniki się wykluczają – na przykład wapń hamuje wchłanianie żelaza, żelazo obniża przyswajanie cynku, magnez konkuruje z wapniem.

Wieloskładnikowe preparaty często zawierają też składniki, których mamy już pod dostatkiem w diecie. A gdy łączymy je z dodatkową suplementacją – zaczynają się problemy. Nadmiar wapnia może prowadzić do kamieni nerkowych, nadmiar magnezu – do biegunek i odwodnienia.

I choć reklamowane są jako „bezpieczne”, warto pamiętać, że organizm nie jest z plasteliny – nie uformujemy go suplementami.

Jelita pod ostrzałem – cicha wojna w naszym brzuchu

Jednym z najczęstszych skutków ubocznych nadmiaru suplementów są problemy z układem trawiennym. Multiwitaminy, tabletki z żelazem, magnezem, wapniem – wszystko to może powodować wzdęcia, bóle brzucha, zaparcia albo przeciwnie – biegunki. W dodatku wiele z nich zawiera substancje drażniące ściany jelit, szczególnie jeśli stosujemy je długotrwale i bez konsultacji z lekarzem.

Jelita są naszym „drugim mózgiem” – odpowiadają za odporność, nastrój, a nawet stan skóry. Gdy są przeciążone, cierpi całe ciało. A jednak tak łatwo o tym zapominamy, kiedy sięgamy po kolejną kapsułkę „na poprawę trawienia”.

Suplementy na odchudzanie – iluzja bez wysiłku

Odchudzanie to temat rzeka. A suplementy na odchudzanie – rzeka pełna niebezpiecznych prądów. Większość z nich zawiera składniki o działaniu przeczyszczającym (senes, kruszyna), stymulującym (kofeina, guarana, synefryna) lub pęczniejącym w żołądku (błonnik).

Efekt? Błyskawiczna utrata wody, odwodnienie, rozleniwione jelita i uczucie sytości, które mija razem z bólem brzucha. Długotrwałe stosowanie takich preparatów może prowadzić do trwałych problemów trawiennych, a nawet uzależnienia przewodu pokarmowego od „pomocy z zewnątrz”.

Pamiętam znajomą, która przez kilka miesięcy brała suplementy „na spalanie tłuszczu”. Faktycznie schudła. Ale skończyła z arytmią serca i nerwicą. Lekarz wprost powiedział: „Pani się wykończyła sama”.

Moda zamiast medycyny – gdzie popełniamy błąd?

Największym problemem suplementów nie jest to, że istnieją. Problemem jest jak ich używamy. Zamiast podejścia opartego na diagnozie, kierujemy się modą, reklamą, radami znajomych albo influencerów z Instagrama. Nie robimy badań. Nie czytamy etykiet. Czasem nawet nie wiemy, co łykamy.

Suplementy powinny być odpowiedzią na niedobory – a nie formą „profilaktyki na chybił trafił”. W rzeczywistości dobrze zbilansowana dieta dostarcza większości potrzebnych składników. Jeśli coś jest nie tak – warto zacząć od lekarza, nie od reklamy.

Kiedy suplementacja ma sens?

Oczywiście są sytuacje, w których suplementacja jest potrzebna i korzystna. Kobiety w ciąży potrzebują kwasu foliowego. Osoby starsze często wymagają witaminy D. Weganie mogą potrzebować B12. Ale to wszystko wymaga konkretnej diagnozy. Bo bez niej suplementy są jak strzelanie na ślepo – może trafimy w cel, a może zrobimy sobie krzywdę.

Suplementy dzieciom? Tylko pod kontrolą!

Coraz częściej suplementy trafiają też do dzieci. Żelki witaminowe, syropy na odporność, tabletki „na koncentrację” przed klasówką. To ogromna odpowiedzialność. Dzieci mają zupełnie inny metabolizm, inne potrzeby i mniejsze możliwości usuwania nadmiaru niektórych substancji. Nadmiar witamin u dziecka może być jeszcze bardziej niebezpieczny niż u dorosłego.

Nie podawaj dziecku niczego „na wszelki wypadek”. Najpierw zapytaj pediatry.

Jak dbać o zdrowie bez łykania tabletek?

Zamiast ładować się suplementami „dla bezpieczeństwa”, warto wrócić do podstaw. Zbilansowana dieta, ruch, sen, nawodnienie, unikanie stresu – to podstawa zdrowia. Suplementy nigdy tego nie zastąpią.

Zrób badania – morfologię, poziom witamin, żelaza, magnezu. Jeśli coś jest nie tak, wtedy rozważ suplementację. Najlepiej pod opieką specjalisty. A jeśli wszystko gra? Odstaw pigułki i daj organizmowi odpocząć.

SUPLEMENTY Z INTERNETU – TANIO, SZYBKO I… NIEBEZPIECZNIE

W dobie zakupów online wszystko chcemy mieć szybko i tanio – dotyczy to także suplementów. Allegro, TikTok, Instagram, chińskie platformy sprzedażowe… wystarczy kilka kliknięć, by zamówić „magiczną kapsułkę” na lepszy sen, spalanie tłuszczu czy koncentrację. I choć niektóre z nich są legalne, to wiele produktów nie przeszło żadnych kontroli jakości ani nie zostało zarejestrowanych w Polsce.

Kilka miesięcy temu media opisywały przypadek 26-letniej dziewczyny, która zamówiła przez internet zestaw „naturalnych suplementów” z Azji. W ciągu tygodnia zaczęła skarżyć się na bóle brzucha i wymioty. Trafiła do szpitala z podejrzeniem zatrucia. Okazało się, że w kapsułkach znajdowały się syntetyczne substancje niewiadomego pochodzenia – żadna z nich nie była wymieniona na opakowaniu.

Kupując suplementy spoza aptek i oficjalnych sklepów, ryzykujemy zdrowiem. Brak kontroli, fałszywe etykiety, zanieczyszczenia – to wszystko może skończyć się tragicznie. Jeśli już decydujesz się na suplement, kupuj go tylko z pewnego źródła, najlepiej po konsultacji z lekarzem lub farmaceutą.

REKLAMY SUPLEMENTÓW – CO NAM MÓWIĄ, A CZEGO NIE MÓWIĄ?

Znasz to uczucie, gdy siedzisz zmęczony po pracy, włączasz telewizor i widzisz uśmiechniętego aktora, który mówi, że „odkąd bierze X, czuje się 20 lat młodszy”? Reklamy suplementów bazują na emocjach – pokazują szczęście, zdrowie, energię. Ale nie mówią ci tego, co najważniejsze: że to nie lek, tylko dodatek do diety, który nie musi działać w ogóle.

W reklamie nikt nie powie ci, że możesz przedawkować witaminę A albo że retinol w ciąży może zaszkodzić dziecku. Nikt nie wspomni, że suplement „na koncentrację” może powodować bezsenność i niepokój. Nikt nie ostrzeże, że suplement „na odporność” może mieć więcej cukru niż czekolada.

Marketing suplementów to mistrzostwo manipulacji. Często używa ogólników: „pomaga”, „wspomaga”, „może przyczynić się”. To sformułowania dopuszczone prawem, ale nie mające nic wspólnego z gwarancją działania. Warto czytać między wierszami. Bo zdrowie to nie reklama – to odpowiedzialność.

Podsumowanie: nie daj się złapać w pułapkę marketingu

Suplementy mogą pomagać, ale też mogą szkodzić. Łatwo wpaść w pułapkę kolorowych opakowań i obietnic bez pokrycia. Czasem wystarczy jedna tabletka dziennie, by poczuć się lepiej. Ale czasem ta jedna tabletka może doprowadzić do poważnych kłopotów ze zdrowiem.

Zanim sięgniesz po suplement – pomyśl. Czy naprawdę go potrzebujesz? Czy zrobiłeś badania? Czy wiesz, co tak naprawdę łykasz? Jeśli nie – może lepiej sięgnąć po szklankę wody, jabłko i spacer. Twój organizm ci za to podziękuje.

1 komentarz do “ROZWALAJĄ WĄTROBĘ I JELITA. SUPLEMENTY, KTÓRE ŁYKAJĄ MILIONY POLAKÓW”

Dodaj komentarz

POLSKA TUTAJ
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.